Nie ma jak PRAWDZIWA inauguracja wiosny w miejskich okolicznościach przyrody :) Ja, Matka lubię to :) skaHanka również :)
Zaczęło się tak:

Po czym Chrupa nawiązała (dość nietypowo, po prostu przysiadając się) nowe znajomości:

Oraz utrwaliła te, które trwają jeszcze od czasów prenatalnych:

a przybierają na intensywości mimo nieoczekiwanego pojawienia się (wraz z wujkiem Michałem) brody:

Następnie wystąpił delikatny romans z kulturą i sztuką:

W towarzystwie kobiet i mężczyzn (małych i dużych) okazujących swe uczucia bez zażenowania i z nieukrywaną ochotą:

Po czym Dziedziczka zajęła należne sobie miejsce na głowie Taty:

Oraz w ogrodzie botanicznym zasiadła u boku tej oto mnie, roztaczając urok nie mniejszy niż gotujące się do rozkwitu magnolie:

Była jeszcze micha rosołu, okulary przeciwsłoneczne w kropki oraz taniec przy "Little Girl" Juliana Casablancasa po powrocie do domu, ale przede wszystkim - szybkie spanko :) Dobrym Ludziom/Kosmitom, którzy nam dziś towarzyszyli i sprawili, że dzień był wyjątkowo udany dziękujemy i już czekamy na następny raz :)
I tylko szkoda wielka, że "Ada Ada" przywoływany wiele razy przez skaHankę nie mógł nam towarzyszyć. Pozdrawiamy Justynów :)